poniedziałek, 29 lutego 2016

Jak zacząć oszczędzać? Kilka rad na dobry początek

Hej wszystkim!

Częstym pytaniem osób przymierzających się do oszczędzania jest "jak zacząć". Tak naprawdę nie trzeba się do oszczędzania jakoś specjalnie przygotowywać. Tutaj najważniejsze są pierwszy krok oraz systematyczność.

Niemniej, dla tych, którzy potrzebują planu, mam kilka rad. Ich wdrożenie w życie sprawi, że oszczędzanie nabierze rozpędu :)

A więc:

- Zrób przegląd swoich finansów: dochodów, wydatków, wcześniejszych oszczędności, jeśli takie posiadasz. Jeśli masz rejestr swoich wydatków, to rewelacyjnie. Jeśli nie, zacznij spisywać je od dziś (choćby przybliżone zestawienie ile miesięcznie wydajesz na mieszkanie, rachunki, jedzenie, ubrania, komunikację, rozrywkę). Spisywanie swoich wydatków pokaże Ci nieszczelności, przez które wyciekają Twoje pieniądze.

- Spisz sobie w jednym miejscu jakie konta, lokaty i inne narzędza bankowe posiadasz. Jeśli ponosisz z tego tytułu jakieś opłaty, również to zanotuj. Rozważ, czy warto płacić za coś, co można dziś mieć za darmo.

- Przygotuj dobre miejsce swoim pieniądzom. Pomyśl gdzie będziesz zbierać swoje oszczędności. Konto oszczędnościowe czy lokata? Rozejrzyj się za ciekawą ofertą na rynku. Ja na przykład założyłam w styczniu i lutym 3 konta w BZWBK, każde z nich to ROR oprocentowany na 4% (do kwoty 4000 zł, powyżej tego na 1%). Pamiętaj, że nie warto trzymać oszczędności (nawet najmniejszych) na nieoprocentowanym koncie. Pieniądze powinny na siebie pracować.

Nie pozwól jednak by brak ustalonego miejsca powstrzymywał Twoją decyzję o rozpoczęciu oszczędzania. Jeśli nie masz jeszcze konta oszczędnościowego, odkładaj na osobny ROR (niech jednak ta sytuacja nie trwa za długo - to się nie opłaca, a dodatkowo kusi, gdyż pieniądz jest bardzo łatwo dostępny), a gdy tylko znajdziesz najlepsze miejsce dla swoich oszczędności, przenieś je tam!

- Płać najpierw sobie! Po otrzymaniu wypłaty pierwszą rzeczą jaką zrobisz niech będzie przelanie na swoje konto oszczędnościowe jakiejś kwoty. Może to być 400 zł, 200, albo chociaż 50 zł, w zależności od tego, z jakiej kwoty możesz zrezygnować. Tak naprawdę liczy się regularność i dyscyplina. Jeśli nie zapłacisz sobie na początku miesiąca, pod koniec może nie być już z czego zaoszczędzić :)

- Odkładaj wszystkie dodatkowe dochody na konto oszczędnościowe. Pamiętaj również o potędze małych kwot - nie myśl, że nie warto odkładać 5 złotych. Czasem warto zacząć od najmniejszych kwot. Za rok uzbiera się z nich całkiem przyzwoita sumka!

Powodzenia w oszczędzaniu! Niech nadchodząca wiosna jeszcze bardziej Was motywuje! :)



Justyna




sobota, 20 lutego 2016

Kilka luźnych myśli na temat inteligencji finansowej - część I

Witajcie,

Przepraszam za dwutygodniową ciszę, ostatnio tak dużo działo się w moim życiu, że fizycznie nie miałam czasu usiąść do napisania kolejnego posta. Jestem już z powrotem i mam nadzieję, że sytuacja się nieco uspokoi :)

Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie cykl postów o inteligencji finansowej. Sporo czytam na ten temat i mam kilka myśli, którymi chciałabym się podzielić.

Zacznę od postawienia Ci, drogi Czytelniku kilku pytań. Poświęć kilka chwil na przemyślenie poniższych zagadnień i odpowiedz sobie uczciwie.

1. Czy sądzisz, że możesz w ciągu najbliższych 3-5 lat potroić swoje obecne zarobki?
2. Czy wierzysz, że Twoje miesięczne zarobki mogą w pewnym momencie życia być liczone w kilkunastu/kilkudziesieciu tysiącach złotych?
3. Czy chciał(a)byś wygrać kilka milionów złotych na loterii? Czy odczuwasz w związku z tym jakiś lęk?

Bardzo jestem ciekawa Waszych odpowiedzi.

Jeżeli ktoś z Was przyznał sobie w duszy, że nie ma szans na zarabianie dużych pieniędzy, że w jego przypadku nie jest to możliwe, to owszem - macie rację - NIE JEST TO MOŻLIWE, jeśli nie zmienicie swojego myślenia.

Byłam kiedyś na świetnym spotkaniu na temat inteligencji finansowej. Prowadzący zadał pytanie o to, czy chcielibyśmy wygrać milion złotych. Kilka osób na sali nie podniosło ręki. Zapytane dlaczego, odpowiedziały, że nie wiedziałyby co zrobić z takimi pieniędzmi, że ich nie potrzebują, że bogactwo mogłoby je unieszczęśliwić.

I faktycznie - te osoby najprawdopodobniej nigdy nie będą bogate. Nie dopuszczają w swojej głowie myśli, że mogłyby mieć ogromny majątek. Nie chodzi o to, by teraz wizualizować miliony na koncie, ale niewątpliwie jeżeli chcemy być bogaci, nie możemy się tego bać, nie możemy pozwolić dziwnym stereotypom (bogaci są źli i zdemoralizowani, bogaci doszli do majątku przez oszustwa i wykorzystywanie innych, bogaci są chciwi, itd) zakorzenić się w naszym umyśle.

Przeczytałam ostatnio fantastyczną książkę T. Harv Ekera "Bogaty albo biedny. Po prostu różni mentalnie". Harv pisze, że każdy z nas jest w pewien sposób zaprogramowany w kwestii myślenia o pieniądzach. Zaprogramowany przez dom rodzinny, otoczenie, w którym się wychowywaliśmy. Udowadnia, że osoby, które źle myślą o bogactwie, nawet gdy dojdą w życiu do wielkich pieniędzy, na pewno szybko je stracą, gdyż są zaprogramowane na to, by tych pieniędzy nie mieć. Osoby, którym wmawiano, że pieniądz jest źródłem nieszczęścia, a bogaci to łajdacy, podświadomie pozbywają się pieniędzy i nie mogą osiągnąć niezależności finansowej.

Dalej, Harv pisze jednak, że można przeprogramować swoje myślenie na temat finansów (i podaje jak to zrobić). Udowadnia, że jeśli dopuścimy do swojej głowy myśl o tym, że możemy być bogaci i nie jest to nic złego, świat podsuwa nam okazje, byśmy naprawdę mogli się wzbogacić.

Faktycznie, sama mam w swoim otoczeniu kilka osób, które nakładają sobie ograniczenia. Nie raz słyszałam teksty w stylu "Mi wystarczy jak będę zarabiać kiedyś pięć tysięcy, nic wiecej nie potrzebuję" albo "Dla mnie milion z loterii byłyby niepotrzebnym kłopotem". Ok, rzeczony pan może kiedyś dojdzie do zarobków rzędu pięciu tysięcy, ale czy sięgnie po więcej? Jak go zapytałam czy sądzi, że może zarabiać 10 tysięcy, popatrzył z powątpiewaniem :)

Cóż, pięć tysięcy dziś to przyzwoita kwota i też bym chciała wkrótce tyle zarabiać, ale mam w życiu ambicje na więcej. Nie chcę byście pomyślili, że "odleciałam" i wizualizuję sobie miliony, które same spływają na moje konto. Nie, nic nie przyjdzie samo! Harv Eker podaje cały "program" na to, jak się wzbogacić. Mówi zarówno o ciężkiej pracy, nieustannym rozwoju, wychodzeniu ze swojej strefy komfortu. Mówi o tym, czym różnią się bogaci od biednych. Odpowiedź jest banalnie prosta - różnią się myśleniem!

A jak jest z Wami? Dopuszczacie do siebie myśl o bogactwie, czy jednak widzicie się na ciepłej i spokojnej, choć średnio płatnej posadce przez całe życie? Czy jesteście otwarci na coś więcej? Jeśli tak, polecam zacząć od tej książki.

Pozdrawiam,
Justyna

piątek, 5 lutego 2016

Plan budżetu na luty

Cześć Wszystkim!

Swoje wydatki spisuję od ponad 6 lat, ale dopiero od 10 miesięcy robię to tak porządnie, z podziałem na kategorie, dzięki czemu wiem, ile na co wydaję miesięcznie.

Jednak nigdy dotąd nie planowałam budżetu. Zainspirował mnie do tego wpis Marcina Iwucia z bloga Finanse Bardzo Osobiste. Marcin poleca, by każdej złotówce jaką mamy do dyspozycji nadać konkretne zadanie, wyznaczyć jej, w jakim kierunku ma iść. Dzięki temu to ja rządzę swoimi pieniędzmi, a nie one mną.

Postanowiłam zrobić taki bardzo prosty plan tego, na co wydam swoje pieniądze. Nie jest on w ogóle skomplikowany, nie dzielę kategorii na podkategorie jak to robi Marcin. Dla mnie to bardzo ogólne rozplanowanie wydatków na luty, które chcę porównać ze stanem faktycznym w przyszłym miesiącu.

Nie wiem, czy będę publikować taki plan co miesiąc, wiem jednak, że chcę bardziej świadomie podchodzić do swoich finansów i planowanie wydatków w poszczególnych kategoriach ma mi w tym pomóc. A zatem:



Dochody w tym miesiącu uwzględniają już styczniową podwyżkę.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze sporo mogłabym uciąć i więcj wrzucić do oszczędności, ale jednocześnie nie chcę przesadzać - możliwe, że o czymś nie pomyślałam i pojawią się jakieś niespodziewane wydatki.

Na początku marca przedstawię podsumowanie lutego i porównam z moim planem. Zastrzegam, że testuję to rozwiązanie dla siebie samej i traktuję bardziej jako ciekawostkę, aczkolwiek postaram się trzymać planu.

Wasze komentarze jak zwykle mile widziane.

Dobrego weekendu!
Justyna


poniedziałek, 1 lutego 2016

Podsumowanie stycznia 2016

Witajcie w lutym!

Przed Wami moje pierwsze podsumowanie miesiąca. Długo się zastanawiałam czy powinnam ujawniać moje dochody, czy dzielić się prawdziwymi liczbami. Doszłam jednak do wniosku, że ja sama najchętniej czytam wpisy oparte na czyimś realnym życiu, a poza tym założeniem bloga było to, że będzie on pokazywał wszystko tak, jak jest, bez tuszowania czegokolwiek. Tak więc ukrywanie wysokości mojej pensji po prostu nie miałoby sensu.

Przejdźmy zatem do moich styczniowych dochodów. W pierwszym miesiącu roku dysponowałam kwotą:


Zazwyczaj moja pensja w 2015 plasowała się w okolicach 3040 zł, jednak tak jak pisałam w tym wpisie, pod koniec miesiąca miewałam często tendencję do naruszania kolejnej wypłaty, która już zdążyła do mnie wpłynąć. Jednym z postanowień na 2016 rok była walka z tym przyzwyczajeniem. W styczniu zdecydowanie mi się to udało. Jednak pod koniec grudnia musiałam skorzystać z części styczniowej wypłaty, dlatego dysponowałam nieco mniejszą kwotą niż do tej pory.

Przejdźmy do wydatków. Opłaty stałe przedstawiają się następująco:


W styczniu mi się upiekło - żadnych rachunków za wodę, prąd czy gaz. To wszystko skumulowało się w lutym, więc za miesiąc zobaczycie sporo większą kwotę w tej kategorii.


Jedzenie... Pisałam Wam we wpisie o postanowieniach noworocznych, że sporo pieniędzy w 2015 roku wypłynęło mi na jedzenie na mieście i słodycze. W styczniu jedzenie na mieście na dość przyzwoitym poziomie. Dość często wychodzimy z moim chłopakiem, czasem płaci on, czasem ja, a czasami się składamy. Bywało, że moje wydatki w tej kategorii sięgały nawet 200 złotych miesięcznie! Tym bardziej jestem zadowolona z wyniku poniżej 50 zł :)

Zarzekałam się w styczniu, że nie będę kupować słodyczy (pisząc to, miałam już 45 zł wydanych na słodycze), a będę jadła te, którymi zostanę poczęstowana. Przyznam, że i tak starałam się ograniczać, ale finalnie dobrnęłam do kwoty 62,40 :( Na pocieszenie powiem, że ta kwota zawiera także słodycze, którymi częstowałam gości, którzy wpadali na wizytę. Niemniej, tu widzę spore pole do poprawy.

Jedzenie w pracy to jedzenie zamawiane do biura z zaprzyjaźnionej firmy cateringowej, albo kupowane po drodze celem skonsumowania w pracy. Powinnam częściej robić własne obiady, a rzadziej zamawiać catering z dowozem, ale na usprawiedliwienie powiem, że miejsce, z którego zamawiam nie stosuje chemii, więc czuję się trochę usprawiedliwiona.

OK, idźmy dalej.



Tutaj wynik dość przyzwoity, ten wydatek w kategorii "ubrania" to chyba rajstopy. Nic większego nie kupiłam w styczniu, ale na wiosnę na pewno będę zmuszona odświeżyć zawartość szafy. Pisałam Wam kiedyś, że mieszkam z koleżanką, więc wszystkie wydatki typu środki czystości, papier toaletowy, proszek do prania dzielimy na pół. Stąd kwota nie jest porażająca.




Wspominałam już, że przez zakup opon zimowych do auta na moje konto oszczędnościowe w styczniu nie wpłynie taka kwota, jaką sobie założyłam. Niestety, w styczniu wydatki na auto to prawie 1/3 pensji. Opony jednak posłużą kilka lat, co do paliwa, to wynik jest trochę niemiarodajny, bo musiałam zatankować na samym początku miesiąca i w ostatnich jego dniach. Normalnie wydaję na paliwo 150-200 zł miesięcznie.

A teraz najbardziej różnorodna kategoria:


Jednym z moich postanowień na nowy rok było zdobycie nowych kwalifikacji. Chciałam zapisać się na kurs księgowości. Tak naprawdę kosztował on 1100 zł. Tylko stówka poszła ze styczniowego budżetu, resztę musiałam wziąć z moich oszczędności, dlatego nie uwzględniłam całej kwoty za kurs w wydatkach, żeby nie zaciemniać obrazu.

Jak kurs, to przydałyby się jakieś notatniki, zakreślacze, kalkulator - stąd kategoria "artykuły papiernicze". Wydałam także 34,42 zł na reklamę mojego fanpage'a na Facebooku. Przyznam, że próba nie była zbyt udana, jednak ja lubię zdobywać nowe doświadczenia, a z reklamą na FB nie miałam wcześniej styczności. Teraz przynajmniej mam jakiekolwiek pojęcie o tym, jak to funkcjonuje.

Dość sporą kwotę przeznaczyłam w styczniu na prezenty. Kryją się tam m.in. parapetówka u znajomych oraz dwie imprezy urodzinowe, a także jakieś drobiazgi dla mojej siostrzenicy.

Jeżeli chodzi o oszczędności, to w styczniu na mój mSaver wpłynęło:


Cieszę się, że w ogóle udało mi się coś odłożyć, choć potrafiłam odkładać i 1000 zł miesięcznie (o ile nie miałam żadnych niespodziewanych wydatków). Większość tej kwoty to właśnie odkładanie "mimochodem" w usłudze mSaver oferowanej przez mBank. Ja akurat ustawiłam sobie, że 2% każdej transakcji, jaką wykonam jest automatycznie przelewane na konto oszczędnościowe. Polecam :)

Podsumowując styczeń, udało mi się zachować zdrową proporcję, czyli WYDATKI < DOCHODY.


Oszczędności zdecydowanie do poprawy, choć już w najbliższych miesiącach czeka mnie kolejny większy wydatek, a mianowicie ubezpieczenie auta. Niemniej, postaram się trochę zredukować niepotrzebne wydatki, żeby powiększyć stan konta oszczędnościowego.

To tyle ode mnie na teraz, na dniach wrzucę plan wydatków na luty, zobaczymy czy uda mi się go zrealizować. Będę zobowiązana jeśli zechcecie polubić moją stronę na Facebooku i posłać ten tekst w świat :)

Życzę dużych oszczędności w lutym!
Justyna