wtorek, 31 maja 2016

Podsumowanie maja 2016

 Witam serdecznie w ostatni dzień maja :)

Ostatnio trochę Was przetrzymałam z podsumowaniem, więc tym razem szybko i sprawnie, bez zbędnego oczekiwania.


Rozpocznę od kilku informacji wstępnych, dla tych, którzy może trafili tu po raz pierwszy. Kwoty, jakie tu prezentuję to zarobki i wydatki osoby przed trzydziestką, pracującej na etacie w sporej firmie, wynajmującej pokój w preferencyjnej cenie, mieszkającej z koleżanką. Staram się racjonalnie wydawać pieniądze i gromadzić oszczędności tak, by stworzyć sobie dużą poduszkę bezpieczeństwa. Marzy mi się zakup mieszkania przy jak najmniejszym kredycie, zatem oszczędzam na wkład własny tak, by ewentualny kredyt był jak najmniejszy.

Niestety, maj nie był moim najlepszym miesiącem. Sporo imprez, gości, pieniędzy przepuszczonych na konsumpcję. Trochę się boję pokazywać swoje wydatki, ale obiecałam Wam całkowitą szczerość i przejrzystość, zatem do dzieła...

Najpierw zarobki:


Wypłata delikatnie wyższa niż w poprzednich miesiącach, bo zrezygnowałam z karty Multisport, za którą częściowo potrącano mi z wynagrodzenia. Dodatkowe 46 zł to "prezent" od mamy, której zrobiłam jakieś zakupy i nie chciała reszty.

Maj to miesiąc bez opłat za gaz, prąd i wodę. Te skumulują się w czerwcu. Zostały mi jeszcze 2 miesiące drogiego abonamentu w T-Mobile. Nie mogę się doczekać aż go obniżę przynajmniej o połowę!


Kolejna kategoria to właśnie ta, której wstydzę się najbardziej... Jedzenie...


Najbardziej rzucają się w oczy jedzenie na mieście oraz prawie 200 zł na słodycze... Niechlubny rekord... Oprócz mojego uzależnienia od słodyczy miałam sporo gości, więc kupowałam a to lody, a to ciasteczka, i tak się nazbierało. Wstyd wstyd wstyd!


Wydatki codzienne na przyzwoitym poziomie. Kupiłam jakieś letnie zwiewne spodnie i sandały, nieco uzupełniłam zapasy kosmetyczne i higieniczne. Fryzjer - tradycyjnie przycięłam grzywkę :)

Kategoria Auto / Transport w tym miesiącu aż wieje nudą:


Małe zużycie paliwa wynikło m.in. z tego, że przez około tydzień nie miałam samochodu do dyspozycji. Poza tym miałam w baku jakieś resztki prezentu, o którym wspominałam w podsumowaniu kwietnia. Niestety musiałam kilka razy skorzystać ze strefy płatnego parkowania, gdyż po prostu nie było możliwości zaparkować bezpłatnie.

A teraz najbardziej różna kategoria zmiennych wydatków :)


Gdzieś w połowie maja postanowiliśmy z moim chłopakiem, że na długi weekend w okolicach Bożego Ciała wyskoczymy sobie do Trójmiasta. Całkowity koszt tego wyjazdu (wraz z paliwem, noclegami, jedzeniem, atrakcjami) wyniósł nas po 541 zł na osobę. Uważam, że było warto! Choć kwota ta pomniejszyła oszczędności, jakie zaplanowałam na maj, to uważam, że były to rewelacyjnie spożytkowane pieniądze. Dodatkowo zakochałam się w Trójmieście i powiem Wam, że chętnie bym tam zamieszkała... :)

Zainwestowałam również w swój rozwój i kupiłam w promocyjnej cenie kurs Agnieszki Skupieńskiej "Zacznij zarabiać na pisaniu". Kurs kosztuje 97 zł (pakiet Standard) ale mi udało się załapać na promocję dla osób, które wcześniej zapisały się na listę chętnych. Szczerze nie wiem czego się spodziewać, ale śledzę bloga Agnieszki i myślę, że będzie ciekawie. Gdybyście byli zainteresowani, sprzedaż kursu trwa do 2 czerwca, a początek już 3 czerwca. Na pewno dam Wam znać jak już pogłębię swoją wiedzę. Mam nadzieję, że uda mi się dzięki temu pozyskać nowe źródło dochodu.

Prezenty - całkiem spora kwota. Analizuję ją z miesiąca na miesiąc, ale nie mogę jej zmniejszyć. Mam bardzo dużą rodzinę, do tego spore grono znajomych i co chwila trafia się jakaś okazja. W czerwcu też mam aż 3 święta bardzo ważnych dla mnie osób... A z drugiej strony, ja sama też dużo dostaję od innych, więc absolutnie nie żałuję ani grosza wydanego na uszczęśliwianie innych.

Przejdźmy teraz do kwoty majowych oszczędności:


Byłyby znacznie wyższe, gdyby nie wyjazd do Gdańska, ale szczerze mówiąc, nie żałuję ani złotówki. Dobra wiadomość jest taka, że udało mi się w maju uzyskać ok. 300 zł podwyżki, zatem od przyszłego miesiąca mam zamiar powiększyć oszczędności właśnie o tę kwotę :)

I tradycyjnie, podsumowanie całości:



Nie jest najgorzej, choć mam poczucie zmarnowanych i skonsumowanych pieniędzy. Od czerwca mam nadzieję nieco przyciąć te głupie wydatki. A jak stan Waszych portfeli w maju? Ile udało się Wam zaoszczędzić? Mile zaskoczyła mnie Marta, która błyskawicznie zamieściła podsumowanie miesiąca. Kto będzie następny?

Pięknego czerwca i solidnych oszczędności!
Justyna

P.S. Tradycyjnie zapraszam do polubienia mojego fan page'a na facebooku, by pozostać na bieżąco. Oprócz postów z bloga wrzucam tam czasem informacje o korzystnych promocjach bankowych :)

niedziela, 29 maja 2016

Dziwna praktyka sprzedawców w restauracjach i fast foodach


Cześć Wszystkim :)

Jak Wam minął długi weekend? Ja właśnie wróciłam z Trójmiasta. Dużo wrażeń i świetnie spędzony czas. Sopot to moje marzenie, już dziś mogłabym się tam przeprowadzić :) Niemniej, pomimo urlopu bacznie obserwowałam świat dookoła i różne dziwne rzeczy udało mi się wyłapać. Postanowiłam napisać krótki post o sytuacji, która dwa razy mi się przydarzyła podczas wyjazdu.



Otóż, jak to na wyjeździe, stołowaliśmy się głównie na mieście. 2 razy przydarzyło nam się następujące zjawisko: osoba przyjmująca zamówienie pyta czy chcemy jakiś dodatek, nie mówiąc, że płaci się za niego dodatkowo. Z przedstawienia oferty wynika, że to po prostu opcja w cenie. Dopiero na paragonie widać różnicę.

Raz w KFC (wiem, że bez polotu, ale to było jedyne miejsce na trasie) zamawiałam zestaw, w którym były 2 kanapki Longer. Pan, który nas obsługiwał zapytał "z serem i pomidorem?", na co odpowiedziałam "tak" (nie jadam tam często i nie wiem z czym są te kanapki). Rachunek wydał mi się wyższy niż się spodziewałam, okazało się potem, że ser kosztował dodatkową złotówkę, pomidor podobnie - także 2 kanapki to dodatkowe 4 złote... Z całym szacunkiem do pana, ale wydaje mi się, że to nieuczciwe zachowanie. Gdyby nie ogromna kolejka i to, że praktycznie w ogóle nie rozumiałam pana sprzedawcy (mówił tak niewyraźnie, że nie chciało mi się walczyć), to pewnie bym powiedziała dwa słowa co o tym sądzę. Ale puściłam to płazem...

Druga sytuacja: bar mleczny w centrum Gdańska. Mój chłopak zamawia placek po węgiersku, pani pyta "z sosem czosnkowym?" (zero informacji, że za sos płaci się dodatkowo). Odpowiedź oczywiście pozytywna. Dopiero potem na paragonie znaleźliśmy dodatkową złotówkę za ten sos...

No ludzie! Ja rozumiem wszystko, ale takie zapytanie sugerujące, że ten dodatek jest tylko opcją, za którą się nie płaci, bardzo mocno wprowadza w błąd. Może i ja jestem naiwna, ale poinformowanie klienta o dodatkowej opłacie byłoby bardzo na miejscu. Ale cóż, wtedy pewnie wielu by zrezygnowało, a dzięki tej niejasności więcej się sprzeda. Kolejna nauczka - dopytywać o ceny wszystkich dodatków, nawet gdy wydaje się, że są za darmo, jako element dania/produktu/usługi.

Nie ubolewam, 5 złotych jakoś przeżyję, ale nauczka jaką wyniosłam niech będzie i dla Was przestrogą :) A czy Wam zdarzyły się podobne sytuacje?

Wciąż w wakacyjnym nastroju - Justyna

środa, 25 maja 2016

5 minut dziennie dla Twoich finansów? Poświęć je, a za rok będziesz bogatszy :)


Czy osiągnięcie bezpieczeństwa finansowego jest dla Ciebie ważne? Czy jesteś naprawdę zdeterminowany by pozbyć się długów i zgromadzić oszczędności, które dadzą Ci bezpieczeństwo i pozwolą spełniać marzenia? Jeżeli tak, czytaj dalej :)


Jeżeli jesteś zdeterminowany, na pewno wiesz, że każdy sukces wiąże się z pracą. Nie da się osiągnąć czegoś wartościowego bez włożenia jakiegokolwiek wysiłku. Dlatego dziś mam dla Ciebie propozycję. Jeśli podejmiesz wyzwanie, gwarantuję, że za rok stan Twojego konta będzie znacznie większy niż jest dzisiaj. Moja propozycja brzmi:

Każdego dnia poświęć 5 minut na ogarnianie swoich finansów.

Tylko tyle i aż tyle.

Dlaczego właściwie 5 minut? Gdybym Ci powiedziała, żebyś poświęcał pół godziny dziennie, dla wielu mogłoby to stanowić problem. W gąszczu codziennych spraw mogłoby być trudno znaleźć tyle czasu każdego dnia. 5 minut każdy da radę wygospodarować, o ile uważa cel za słuszny. Wiadomo, że czasem może być potrzeba więcej czasu, zwłaszcza na początku. Kiedy jednak zasiadanie do własnych finansów stanie się Twoim nawykiem, 5 minut w zupełności wystarczy.

Co robić w czasie tych 5 minut?

- regularnie spisuj i analizuj swoje wydatki - jeśli robisz to regularnie, kilka minut dziennie wystarczy by być na bieżąco. Dzięki spisywaniu wydatków masz czarno na białym informację o tym, gdzie rozchodzą się Twoje pieniądze. Uzbrojony w tę wiedzę możesz iść dalej i wypełniaj kolejne kroki :)

- zaplanuj budżet na najbliższy tydzień/miesiąc - na początku danego okresu usiądź i rozplanuj ile pieniędzy możesz wydać na poszczególne kategorie. Po zrobieniu tego pozostaje już tylko pilnowanie ustalonych limitów.

- ustalaj i regularnie weryfikuj swoje cele w dziedzinie finansów. Może poprosisz o podwyżkę lub wprowadzisz kilka dobrych nawyków by zbliżyć się do celu? Jeżeli osiągnąłeś założone cele, koniecznie ustal kolejne.

- rozejrzyj się za dobrym kontem / lokatą / możliwościami inwestowania - bądź na bieżąco, inspiruj się, szukaj pomysłów na optymalizację swoich finansów

- szukaj dodatkowych możliwości zarobkowania

- czytaj wartościowe blogi (choć tutaj zachodzi obawa, że 5 minut może się znacznie przeciągnąć), zdobywaj wiedzę, próbuj nowych metod, wychodź poza znane schematy.

W jaki sposób ja dbam o własne finanse?

Ja sama realizuję wszystkie powyższe punkty. Co prawda finanse osobiste stały się moją pasją, więc często poświęcam im wiecej niż 5 minut dziennie. Wiem jednak, że już 5 minut każdego dnia robi ogromną różnicę.

Każdego dnia (czasem co 2-3 dni) siadam i spisuję swoje wydatki. Pozwala mi to na bieżąco kontrolować sytuację, wiem, ile wydałam i jaką kwotą jeszcze dysponuję. Na początku każdego miesiąca siadam z kartką i długopisem i planuję ile pieniędzy wydam na poszczególne kategorie wydatków. Dodatkowo, obracam moimi oszczędnościami, rozglądam się za ciekawymi ofertami na rynku (najlepsze są te, za założenie których można dodatkowo zgarnąć premię) i korzystam z nich, jeżeli się to opłaca. Przesuwam je z mniej opłacalnych kont/lokat na te wyżej oprocentowane.

Dużo czytam o finansach i staram się w tej dziedzinie rozwijać. Mam czasem wrażenie, że jeszcze tyle przede mną, wiedzy jest mnóstwo, ale czasu by ją zgłębić trochę mniej. Postanowiłam więc iść metodą małych kroków, powoli w miarę możliwości słuchać, czytać, poszerzać horyzonty. Dałam sobie jednak czas, nie da się wszystkiego zrobić na raz.

Zapraszam Was do śledzenia moich zmagań na tym blogu. Będę się dzielić dalszymi krokami. A tymczasem ciekawa jestem Waszych przemyśleń. Ile czasu dziennie / tygodniowo poświęcacie swoim finansom?

Jeżeli w ogóle, warto zacząć choćby i dziś. Od kiedy w styczniu na poważnie się za to wzięłam, moje oszczędnosci znacznie urosły, a ja mam więcej świadomości, wiedzy, a przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa. Jeśli chcesz za kilka miesięcy zobaczyć dodatnią zmianę na swoim koncie, zacznij dbać o swoje finanse już dziś!

Dobrego długiego weekendu!
Justyna

P.S. Mój fanpage na facebooku będzie wdzięczny za wszelkie lajki i udostępnienia! :)

środa, 18 maja 2016

Jak zwiększyć comiesięczne dochody? Wynegocjuj podwyżkę!

Niewątpliwie jednym z ważniejszych aspektów budowania niezależności finansowej, poza oszczędzaniem jest zwiększanie zarobków. Można je zwiększyć poprzez szukanie dodatkowych zleceń, ale zawsze warto również spróbować negocjować wynagrodzenie u obecnego pracodawcy. Oczywiście w każdej firmie są inne zasady przyznawania podwyżek. W niektórych jest jasny schemat i pracownik z góry wie, kiedy i pod jakimi warunkami może się ubiegać o wyższe wynagrodzenie, w innych firmach przyznanie podwyżki jest uznaniowe i uzależnione zwykle od pozytywnej decyzji szefa. Niemniej, zawsze warto próbować i do tego Cię bardzo zachęcam.



Poproś o podwyżkę!
Oczywiste? Niby tak, ale wielu tego nie robi. Miesiącami, a nawet latami zwlekają by pójść do przełożonego i poprosić o podwyższenie wynagrodzenia. Z mojego doświadczenia wynika, że w 99 przypadkach na 100 nie dostaniesz podwyżki, jeżeli o nią nie poprosisz. Nie oszukujmy się, Twoje wyższe wynagrodzenie dla pracodawcy jest kosztem i niekoniecznie będzie on chętny, by z własnej woli je zwiększać. Co innego, gdy pracownik o to poprosi. Wtedy trzeba się do prośby jakoś ustosunkować.

Zdarza się, że ludzie nie proszą o podwyżkę z lęku przed... no właśnie, czym? Co takiego może się stać gdy zapytasz o możliwość zwiększenia wynagrodzenia? Najwyżej Ci odmówią. Czy to aż taka tragedia? Masz jednak wielką szansę, że otrzymasz pozytywną odpowiedź. Czy nie warto spróbować? 

Wnoś wartość do firmy
Jeżeli przynosisz firmie pieniądze, a Twój wkład w jej sukces jest nieoceniony, mądry pracodawca będzie chciał Cię wynagrodzić. Postawmy sprawę jasno: Twoje wynagrodzenie jest kosztem i pracodawca zechce je zwiększyć tylko wtedy, gdy firma będzie dzięki Tobie osiągała wymierne zyski. Dlatego wykonuj swoją pracę na 100%, dawaj z siebie wszystko, rób nawet więcej, niż się od Ciebie oczekuje. Wkładaj serce w to, co robisz i daj się zauważyć. Z mojej perspektywy (a zarządzam w swoje pracy niewielkim zespołem) postawa proaktywna jest bardzo ważna. Widząc zaangażowanie pracowników i wiedząc, że mogę na nich liczyć, sama mam ochotę pójść wyżej i w ich imieniu negocjować podwyżkę :) Pokaż, że nie boisz się pracy i jesteś człowiekiem, na którym można polegać, a gwarantuję, że prędzej czy później osiągniesz sukces.

Przygotuj się
Na negocjacje wynagrodzenia warto się przygotować na kilku płaszczyznach. Po pierwsze, przygotuj argumenty, które przedstawisz osobie decyzyjnej. To, że kolega z biurka obok zarabia więcej, a niewiele robi, nie jest dobrym argumentem. Podobnie to, że ceny idą w górę, a Twoja pensja wciąż stoi w miejscu. Z pracodawcą musisz rozmawiać językiem korzyści. Jego korzyści :) Pokaż mu, jaką wartość wnosisz do firmy, w miarę możliwości posłuż się liczbami (zarobiłeś dla firmy xxx zł, pozyskałeś 5 kluczowych klientów, itp). Pokaż mu siebie i swoją pracę jako coś, co wzmacnia pozycję firmy i przynosi korzyści.

Po drugie, wybierz odpowiednie miejsce i czas rozmowy. Nie łap szefa w windzie czy na korytarzu - to najprostsza droga do tego, żeby Cię zbył. Niekoniecznie rozpoczynaj temat gdy w firmie akurat jest ważna wizytacja czy napięty okres przed oddaniem ważnego projektu. Musisz wyczuć moment i poprosić szefa o spotkanie. Kiedy się umówicie na konkretny termin, wówczas zarówno Ty jak i szef będziecie mieli czas by do rozmowy się przygotować.

Znaj swoją wartość
Podczas rozmowy z szefem postaraj się opanować, mówić rzeczowo i konkretnie, oczywiście językiem korzyści. Jeżeli naprawdę dajesz z siebie wszystko i proaktywnie podchodzisz do swoich obowiązków, nie powinno to stanowić dla Ciebie problemu. Naprawdę warto znać swoją wartość i umieć się przedstawić w pozytywnym świetle. Opanowałeś kryzys, gdy klient chciał niemal zrezygnować z Waszych usług, a Ty przekonałeś go, że warto by z Wami pozostał? Przychodziłeś do pracy o 7, a wychodziłeś o 19, gdy trzeba było maksymalnie się spiąć i skończyć projekt w tydzień? A może przez pewien czas zastępowałeś kolegę z działu, wykonując zarówno jego jak i swoje obowiązki? Rozmowa z szefem to miejsce, by umiejętnie wpleść informację o swoich zasługach. Warto również pokazać, że identyfikujesz się z firmą, że dobrze się tam czujesz i chcesz rozwijać się w tej organizacji. Taki pracownik to skarb!

A co, jeśli szef odmówi?
Możesz poczuć się rozczarowany, ale świat się nie kończy. Zapytaj konkretnie co musisz zrobić by otrzymać podwyżkę i kiedy możecie wrócić do tematu. Prawdopodobnie szef poda Ci jakieś ramy czasowe i warunki - spełnij je i nie zapomnij w umówionym czasie wrócić do tematu. Jest duża szansa, że wtedy Ci nie odmówi, gdyż okazałoby się, że jest niesłowny.

Może się jednak zdarzyć, że akurat w Twojej firmie nie da się już uzyskać podwyżki. Czasem tak po prostu jest, np. z powodu złej sytuacji finansowej. Warto wówczas na spokojnie rozglądać się po rynku pracy, rozsyłać CV na ciekawe ogłoszenia, chodzić na rozmowy. Masz tę przewagę, że posiadasz źródło utrzymania i możesz trochę przebierać w ofertach, nie akceptując pierwszej lepszej. Jeżeli jednak trafi się coś naprawdę wartościowego, nie wahaj się zmienić pracy. Umiejętność podejmowania trafnych decyzji to jedna z cech osób finansowo inteligentnych.




A jakie są Wasze metody na otrzymanie podwyżki? Może jesteście takimi szczęściarzami, że szef sam Wam zaproponował zwiększenie wynagrodzenia? Dajcie znać w komentarzu!

Pozdrowienia :)
Justyna



Zapraszam na mojego facebooka!


środa, 11 maja 2016

Jak stworzyć fundusz awaryjny przy niewielkich dochodach?

Wyobraź sobie sytuację, w której nie masz żadnych oszczędności, a nagle psuje Ci się lodówka, masz stłuczkę i musisz szybko naprawić auto, żeby mieć jak dojeżdżać do pracy, albo sąsiad zalewa Ci mieszkanie... Co robisz??

W tej sytuacji wiele osób skieruje swoje kroki do instytucji, która będzie w stanie udzielić im szybkiej pożyczki. Wszelkie chwilówki to tylko pozorna pomoc, tak naprawdę w większości przypadków to tylko początek poważniejszych problemów. Dlatego niezależnie od naszej sytuacji, pierwszym krokiem, jaki podejmiemy w dziedzinie finansów, powinno być zbudowanie funduszu awaryjnego.

Jak sama nazwa wskazuje, fundusz awaryjny ma nam służyć w naprawdę awaryjnych, nieprzewidzianych wydatkach. Ma sprawić, że awaria lodówki nie będzie katastrofą dla domowych finansów. Pamiętajcie, że sytuacją awaryjną nie jest super okazja na nowy blender w supermarkecie, ani rewelacyjna przecena na zimowy płaszcz.

Ile odłożyć w funduszu awaryjnym?

Proponowane kwoty są różne, Marcin Iwuć, którego bloga wszystkim gorąco polecam, mówi o kwocie 2000 zł. Pozostałabym przy niej, ponieważ nie jest to ani za dużo, ani za mało. To kwota w sam raz przy drobnej nieprzewidzianej awarii, a jednocześnie na tyle solidna, że pozwala nam spać nieco spokojniej, niż przy zupełnym braku oszczędności.

Łatwo się mówi, ale jak to zrobić?

No właśnie. Przy większych zarobkach, gdzie co miesiąc zostaje nam jakaś suma pieniędzy, fundusz awaryjny zbudujemy dość łatwo. Jak jednak zgromadzić te środki, gdy raczej nam brakuje niż zostaje, i musimy się nieźle nagimnastykować, by połączyć koniec z końcem?

Poniższe porady mogą Ci pomóc, na nic się jednak zdadzą, gdy nie będzie w Tobie determinacji i chęci walki. To Ty musisz chcieć i być gotowy/-a na pewne wyrzeczenia. Pamiętaj - to jest wojna, a wrogiem jest Twój brak finansowego bezpieczeństwa. To jak? Gotowi?


1. Uświadom sobie znaczenie funduszu i negatywne konsekwencje braku jego posiadania

Póki jest dobrze, mało kto zastanawia się nad negatywami. Wystarczy drobne potknięcie, jakaś nieplanowana awaria czy choroba wymagająca zakupu drogich leków, a może to zdestabilizować Twoją sytuację. Stąd już dwa kroki do zapożyczenia się gdzieś na zewnątrz. Nie pozwól na to! Twój fundusz sprawi, że każda taka awaryjna sytuacja nie będzie katastrofą.

2. Zacznij spisywać wydatki i zidentyfikuj kategorie, przez które uciekają Ci złotówki

Tylko w ten sposób dowiesz się, gdzie uciekają Twoje pieniądze i zobaczysz, na czym można zaoszczędzić. To niesamowite, że dopóki nie spisujemy wydatków, często dokładnie nie wiemy ile na co wydajemy. Ja na przykład byłam nieźle zdziwiona, gdy okazało się, że potrafię wydać ponad 200 zł miesięcznie na jedzenie na mieście. Wydawało mi się na oko, że może z 70 zł wydaję... Dzięki spisywaniu wydatków mogłam zobaczyć ile pieniędzy bezmyślnie wydaję każdego miesiąca.

3. Odmów sobie czegoś

Rozumiem, że oszczędzanie nie powinno polegać na samych wyrzeczeniach, to święte słowa. Jednak jesteśmy na wojnie z Twoim brakiem finansowego bezpieczeństwa. A na wojnie nie można mieć luksusów! Zaciśnij pasa, by jak najszybciej uzbierać fundusz awaryjny. To tylko chwila, pod warunkiem, że się zmobilizujesz. Odmów sobie jedzenia na mieście, nowego ciucha, papierosów. To niewielka cena za bezpieczeństwo, do którego dążysz!

4. Większe wydatki przełóż na później 

Zdaję sobie sprawę, że zakup nowego komputera/telefonu to bardzo ważna sprawa, podobnie z remontem mieszkania - często chciałoby się już. Niestety - dopóki nie masz żadnego zabezpieczenia finansowego, nie próbuj nawet wydawać pieniędzy na konsumpcję. Twoim celem jest uzbieranie funduszu, który poratuje Cię w nieprzewidzianej sytuacji. Wszelkie dodatkowe wydatki przełóż na później, gdy już trochę staniesz na nogi!

5. Zwiększ zarobki 

Bardzo często dodatkowa stówka czy dwie bardzo Cię przybliżają do celu, jakim jest fundusz awaryjny. Pomyśl, gdzie można tę stówkę zarobić. Korepetycje, sprzątanie, inwentaryzacje w supermarketach, jakaś inna praca dodatkowa. Wiem, że jak się chce, to można, pytanie tylko, czy chęć posiadania jakiegokolwiek zabezpieczenia jest w nas tak duża, że skłoni nas do podjęcia dodatkowego zajęcia.


Jeżeli którykolwiek z powyższych punktów Cię przeraża, pomyśl o tym, jak wspaniale jest mieć odłożone pieniądze, spać spokojnie i wiedzieć, że ewentualne nieprzewidziane sytuacje sprawią, że nie będziesz musiał/a się zadłużyć u rodziny, czy co gorsza, w jakimś parabanku.

TRZYMAM ZA CIEBIE KCIUKI!

Justyna

P.S. Jeśli uważasz, że mój post jest wartościowy, poślij go dalej w świat! Może znasz osoby, które mogłyby z niego skorzystać? Zapraszam też na moją stronę na facebooku :)


niedziela, 8 maja 2016

Podsumowanie kwietnia 2016

Dzień dobry w piękną majową niedzielę :)

Z małym poślizgiem poublikuję finansowe podsumowanie kwietnia. Opóźnienie to wynika z faktu, że wczoraj miałam egzamin na kursie z księgowości (jedno z moich noworocznych postanowień) i praktycznie od początku maja się do niego przygotowywałam. Zatem, aby nie przedłużać, zapraszam do zerknięcia w mój portfel w kwietniu.


Prezentowane tu kwoty to dochody i wydatki jednej osoby przed trzydziestką, pracującej na etacie, wynajmującej mieszkanie z koleżanką. Od stycznia porządnie wzięłam się za swoje finanse, chcę zbudować niezależność finansową, a takim bliższym celem, na który oszczędzam jest mieszkanie.

Dochody w kwietniu niespodziewanie znowu wzrosły, co oczywiście przyjęłam z radością.


Oprócz wynagrodzenia, trafiło się kilka prezentów gotówkowych (imieniny) oraz premia za założenie i korzystanie z Konta Godnego Polecenia w BZWBK :) To moja pierwsza premia za udział w promocji banku, więc tym bardziej byłam podekscytowana, zwłaszcza, że konto jest bezwzględnie darmowe do 30.06.2017.



Odestki to przychód z tytułu lokowania gotówki w banku.

Kwiecień to miesiąc, w którym skumulowały się praktycznie wszystkie opłaty. Niemniej, widzę duży pozytyw, bo rozliczenie energii pokazało, że nasze opłaty za prąd znowu spadły :) To przez wymianę kolejnych żarówek w mieszkaniu na energooszczędne.




Woda dość wysoko, ale jest to opłata za cały kwartał. Co do telefonu, byłam w T-Mobile z zapytaniem, czy mogą mi zaproponować coś ciekawego, gdybym chciała przedłużyć z nimi umowę. Niestety, ich najlepsza propozycja i tak była gorsza od tego, co mogę mieć w Nju Mobile, zatem praktycznie postanowione, że od sierpnia przeniosę się właśnie tam i o połowę obniżę rachunki. Nie mogę się doczekać!

Kolejna kategoria, którą prawie udało mi się utrzymać w ryzach, to jedzenie. Prawie, bo wydatki na słodycze znowu wywindowały w górę :( Zaczął się sezon na lody i trochę ich kupowaliśmy... Poza tym jedzenie w pracy i na mieście w rozsądnej sumie.


Codziennie wydatki bez istotnych odchyleń. Jestem zdecydowanie "niekosmetykowa". Jak coś kupię, to zwykle starcza mi na kilka miesięcy.



Pod koniec kwietnia zamieściłam roczne podsumowanie kosztów utrzymania auta. W samym kwietniu ani grosza nie wydałam na paliwo. Wspominałam już, że w prezencie dostałam pełny bak paliwa, do tej pory na nim jeżdżę, choć wskazówka zbliża się już do rezerwy.


Niestety, kiedy chciałam wymienić opony na letnie, okazało się, że dwie z nich nie nadają się już do używania i musiałam zainwestować w nowe. Zapewne w przyszłym roku będę musiała dokupić dwie kolejne.


Kategoria inne dość wysoka, głównie z powodu pozycji "Prezenty". Składa się na to prezent weselny dla znajomych. Ponadto pralnia, sumplementy zapisane przez okulistę, jakieś drobne datki. W maju nie planuję wreszcie żadnych dodatkowych kosztów związanych z autem, weselami, itp, i mam nadzieję, że nic takiego nie wyskoczy niespodziewanie :)

OK, zapraszam na najważniejsze. Jak myślicie, ile udało mi się zaoszczędzić w kwietniu? Ta-dam :)


Uważam, że kwota dość przyzwoita, trochę też ze względu na dodatkowe dochody. Gdyby nie wydatki na wesele i opony, byłoby jeszcze lepiej.

Całość wygląda następująco:


Myślę, że zdecydowanie na plus. Jestem o całe 1396,02 zł bliżej tego miliona, który chcę zaoszczędzić :) Życzę Wam rewelacyjnej pogody i wysokich oszczędności w maju!

Justyna

P.S. Jeśli uważasz treści zawarte na moim blogu za wartościowe, a do tego chcesz być na bieżąco, polub mojego facebooka i udostępnij treści swoim znajomym :)