czwartek, 28 stycznia 2016

Czym dodatkowo zasilać konto oszczędnościowe by za rok mile się zaskoczyć?

Dzień dobry pod koniec stycznia!

Dziś będzie krótko i zwięźle :)

Czasem w życiu każdego oszczędzającego może pojawić się pytanie z czego właściwie odłożyć dodatkowe pieniądze. Może to się zdarzyć zwłaszcza wtedy, gdy wydatki praktycznie dorównują wysokością dochodom. Jednak nawet wtedy możemy poszukać wokół siebie źródeł oszczędności.

Podpowiedź brzmi: odkładaj wszystkie dodatkowe fundusze, które wpływają do Ciebie i nie są Twoim stałym miesięcznym wynagrodzeniem.

Mówisz, że nie masz takich? A co z:

- premią (niech będzie i skromna, zawsze to dodatkowy grosz),
- zwrotem podatku z Urzędu Skarbowego,
- prezentami pieniężnymi, które otrzymujesz z okazji świąt, urodzin czy imienin,
- różnego rodzaju nagrodami finansowymi,
- pieniędzmi, które znajdujesz (oj, kto ma szczęście, ten potrafi i stówkę znaleźć na ulicy),
- pieniędzmi z prac dorywczych?

Zacznij odkładać je wszystkie na konto oszczędnościowe, a zobaczysz, że jego stan za rok Cię pozytywnie zaskoczy.

Kto podejmuje wyzwanie?



Jeżeli o czymś zapomniałam, dodajcie proszę w komentarzu. Sama chętnie się zainspiruję :)

Justyna

sobota, 23 stycznia 2016

Jak zaoszczędzić dość sensowne kwoty? Poproś o rabat!

Hej Wszystkim!

Bardzo dużo się ostatnio u mnie dzieje, ale nie zapominam o blogu :) W wolnych chwilach sporo czytam, pogłębiając swoją wiedzę na tematy finansowe. Udało mi się też rozpocząć realizację jednego z noworocznych postanowień. Więcej o tym w swoim czasie.

Dziś będzie o czymś niby oczywistym, ale rzadko praktykowanym. Czy zdarzyło Wam się robiąc zakupy najzwyczajniej w świecie poprosić sprzedawcę o rabat?

Ja w zasadzie niedawno odkryłam potęgę tej metody. Kupowałam zegarek na prezent dla bliskiej mi osoby. Chciałam kupić coś dobrej jakości, bo i okazja była szczególna. Najpierw zrobiłam research, a następnie dałam sobie kilka dni zanim podjęłam decyzję jaki model chcę zakupić.

Kiedy wróciłam do salonu zdecydowana nabyć prezent, po dłuższej rozmowie ze sprzedawcą na temat samego produktu zapytałam po prostu, czy mogłabym otrzymać jakiś rabat. Uwaga - zgodził się bez problemu :) Zaproponował mi 10%, po czym okazało się, że zegarek ma delikatną, może milimetrową ryskę na kopercie (praktycznie nie było to widoczne dla oka) i sam zaoferował, że powiększy rabat do 15%. Przyznam Wam, że sporo wtedy zaoszczędziłam.

Nadmienię, że byłam w innym salonie zegarków i również zapytałam o rabat na ten sam model - tam też mi go zaproponowali, choć ich oferta była mniej korzystna niż oferta salonu, w którym w końcu dokonałam zakupu.

Skoro wtedy przyszło tak łatwo, postanowiłam, że będę częściej próbować tej metody. Niestety, nie wszystkie sklepy zechcą udzielić rabatu. Nie próbowałam nawet w marketach typu Biedronka czy Lidl. Wydaje mi się, że tam wszystko ma określoną cenę i nie ma wielkiego pola do negocjacji. W Deichmannie mi odmówili, mówiąc, że mają program lojalnościowy i nie przewidują dalszych rabatów.

Niemniej, myślę, że ma to spory potencjał w sklepach z elektroniką, zegarkami, ubraniami oraz wszędzie tam, gdzie kupujemy jakieś droższe rzeczy. Jak wiecie, na nie jest mniej chętnych, więc i pole do negocjacji jest większe.

Tak naprawdę pytając o rabat nic nie tracimy. Musimy jedynie wyjść ze swojej strefy komfortu. Wiem, że za pierwszym razem może towarzyszyć nam zakłopotanie, polecam jednak się w tym ćwiczyć - za każdym razem będzie lepiej. Osobom bardzo pewnym siebie polecam nawet nie pytać o to, czy możecie otrzymać rabat, ale raczej o to, jaki rabat możecie otrzymać (sprzedawcy trudniej będzie odpowiedzieć "żaden" - możliwe, że zaproponuje choćby najmniejszy możliwy).



Metodę tę z ogromnym powodzeniem stosuję w pracy. Często nabywam produkty lub usługi od różnych podmiotów. Tak naprawdę około 95% moich pytań o rabat spotkało się z pozytywną odpowiedzią. Bywało, że rabaty były większe, niż się spodziewałam. Powinnam to zliczyć i stosować jako argument w negocjacji wyższego wynagrodzenia - w końcu sporo już oszczędziłam dla firmy :)

Jedyne, co jest pewne to to, że w 990 przypadkach na 1000 nikt Ci nie da rabatu, jeśli o niego nie zapytasz.

Zachęcam Was do zastosowania tej metody przy najbliższych zakupach (może niekoniecznie spożywczych, choć kto wie, jaka byłaby rekacja). Powodzenia i dajcie znać, czy udało się coś wynegocjować.

UWAGA! Różnica pomiedzy kwotą wyjściową a kwotą z rabatem powinna jak najszybciej znaleźć się na Waszym koncie oszczędnościowym!

Udanej niedzieli!
Justyna

P.S. Zapraszam do polubienia mojego fanpage'a na FB. Gwarantuję, że będziecie wiedzieli pierwsi o pojawieniu się kolejnych wpisów :)


poniedziałek, 18 stycznia 2016

6 drobnych nawyków, które przełożą się na konkretne oszczędności

Witajcie ponownie :)

Wiecie już z poprzedniego wpisu, że przywiązuję wagę do małych kwot, gdyż wychodzę z założenia, że to one budują wielkie sumy. Również małe kwoty wydawane często i bezmyślnie mogą doprowadzić nas do pustego portfela, a nawet bankructwa.

Nie oznacza to, że oszczędzam tylko małe kwoty - każdego miesiąca staram się odłożyć 1/3 moich dochodów. Wiem jednak, że gdybym na tym poprzestała, miałabym jedynie pewną sumę pieniędzy i nic więcej. 

Dzięki temu, że wprowadzam małe zmiany, za którymi idą małe oszczędności osiągam poniższe cele:

- oszczędzam dodatkowe pieniądze, co każdego miesiąca zwiększa mój kapitał o konkretną kwotę, a także motywuje mnie do dalszego oszczędzania, 

- buduję nawyki, dzięki którym łatwiej mi będzie w przyszłości żyć na godziwym poziomie, mądrze korzystając z zasobów, którymi dysponuję,

- nie ulegam ślepo konsumpcjonizmowi, kieruję się raczej swoim rozsądkiem.

W internecie pełno jest blogów finansowych podających gotowe recepty na oszczędności w różnych dziedzinach życia. Nie odkryję zatem Ameryki moim wpisem, ale chcę podzielić się z Wami małymi krokami, które poczyniłam w swoim życiu i teraz cieszę się ich owocami. 

Poniżej lista kilku wskazówek, których zastosowanie pomoże Wam zaoszczędzić drobne kwoty (jednak gdyby je podliczyć po roku, wcale nie okażą się tak drobne), a także wyrobi w Was nawyk rozsądnego życia, bez marnowania pieniędzy, które mogłyby w tym czasie pracować na siebie. 

W żaden sposób nie jest to lista wyczerpująca temat - to może ułamek procenta, ale są to działania wypróbowane przeze mnie i moich bliskich, dlatego chętnie się nimi dzielę. 


1. Klucz do bogactwa - PŁAĆ NAJPIERW SOBIE 

Po otrzymaniu pensji pierwszy przelew, jaki wykonasz, niech będzie przelewem na Twoje konto oszczędnościowe bądź też lokatę. Potem opłać niezbędne rachunki, a kwotę, która Ci pozostanie rozdysponuj na codzienne wydatki. 

Już słyszę te zniesmaczone głosy: "cooo? ale jak to??". Tak to. Wiem, że nie każdy zarabia krocie, wiem, że czasem ciężko związać koniec z końcem, ale jeżeli będziemy czekać, aż odłożymy z tego, co nam zostanie na koniec miesiąca, to niestety w wielu przypadkach możemy się nie doczekać, bo po prostu nic nam nie zostanie. 

Metoda "płać najpierw sobie" sprawia, że w pewnym sensie spisujemy na straty kwotę, jaką sobie płacimy. Traktujemy ją jak wydatek - znika nam z konta i nie mamy jej do dyspozycji. Musimy tak zaplanować inne wydatki, jakby tej kwoty nie było. I super będzie, jeśli uda Ci się przelać sobie 500 zł. Jeśli jest to niewykonalne, to przelej 50, a jeżeli jest naprawdę ciężko - spróbuj zapłacić sobie 20 zł. 
Najważniejsze to wykształcić w sobie odruch odkładania pieniędzy na oszczędności już na początku miesiąca, nie czekając, że może pod koniec nam coś zostanie. Stosuję tę metodę od długiego czasu i powiem Wam, że gdybym sobie nie płaciła to wiele pieniędzy po prostu by mi się rozeszło. 
Nie wierzysz? Po prostu spróbuj. Zachęcam :-) Efekty pozytywnie Cię zaskoczą! 


2. Racjonalizacja 

Idziesz na zakupy, a tam tyle wspaniałych okazji. Dziesięciopak makaronów w korzystnej cenie - aż żal nie kupić. Twój ulubiony jedwab do włosów tańszy o 50% - grzech nie wziąć 10 sztuk... A ta bluzka? To nic, że trochę za mała, ale za 20 zł warto wziąć. A nuż schudniesz... Czy na pewno jednak potrzebujesz tego wszystkiego? 

Metodę tę nazwałam na swoje potrzeby racjonalizacją. Wg Słownika Języka Polskiego, racjonalizacja to ujmowanie czegoś w kategoriach rozumowych, a nie emocjonalnych. Po prostu gdy napotykam "świetną" okazję, pytam siebie w myślach czy naprawdę potrzebna mi ta rzecz. Staram się przewidzieć, czy jak kupię 10 paczek makaronu tylko dlatego, że był w świetnej cenie, to przypadkiem nie minie termin ważności zanim go zjem. 
Z tym jedwabiem to prawdziwa historia sprzed kilku lat. Kupiłam kilka opakowań, bo był w super cenie, i do dziś leżą mi w szufladzie, dawno przeterminowane. Dziś bym tego raczej nie zrobiła, ale wtedy dałam się złapać... 

Racjonalizacja to też umiejetność odmówienia sobie zakupu fajnego ciucha, jeżeli wiemy, że szafa nam się nie domyka, a dodatkowo ubranie to nie leży na nas jakoś rewelacyjnie. Też kilka razy dałam się złapać. Bluzka z fantastycznym wzorem, układa się średnio, ale jest taka ładna. To szczegół, że materiał niepraktyczny... 

Po wielu przemyśleniach ustaliłam sobie w głowie kilka zasad:

- kupuję tylko wtedy, kiedy naprawdę potrzebuję danej rzeczy. Choćby jedwab do włosów był po 50 groszy za opakowanie, nie kupię - po prostu go nie potrzebuję, 

- NISKA CENA NIE JEST POWODEM, BY COŚ KUPIĆ,

- w zakupach ubraniowych: kupuję tylko wtedy, gdy jestem na 100% przekonana, że dana rzecz dobrze na mnie leży. Jeśli mam chociaż cień wątpliwości - nie kupuję.

3. Zawsze noś ze sobą torbę na zakupy, lub choćby większą jednorazówkę 

Wiecie ile kosztowała reklamówka "jednorazówka" w Realu, który niedawno został przejęty przez Auchan? 43 grosze. Drobiazg, zwłaszcza jeśli robisz większe zakupy. Pomyśl jednak, że to najbliższy supermarket, często się tam zaopatrujesz, dajmy na to 3 razy w tygodniu. Oczywiście do zakupów dokładasz siatkę przy kasie, bo w czymś trzeba zakupione dobra przetransportować. 

I tak w tygodniu wydajesz 1,29 zł na same torebki. Jeśli przemnożyć to przez 52 tygodnie, roczny koszt wyniesie 67,08 zł. Są oczywiście sklepy, gdzie siatki są tańsze. Są też takie, gdzie kosztują i złotówkę. Czy warto wyrzucać pieniądze w błoto? 

Wielokrotnie łapałam się na bezsensownym kupowaniu siatek, bo po prostu zapomniałam wziąć z domu. To szczegół, że w domu mam ich 5 pełnych szuflad. Płaciłam za kolejną... Dlatego od pewnego czasu zawsze noszę w torebce materiałową siatkę na zakupy. Jest z cienkiego materiału, więc jak się ją zwinie, zajmuje mniej miejsca niż moja dłoń. Jednocześnie jest bardzo wytrzymała i mogę w nią zapakować nawet większe zakupy. Jeżeli nie masz takiej, miej zawsze przy sobie choćby foliową torebkę - ważne żeby nie kupować nowej przy kasie, a być przygotowanym nawet w przypadku nagłych zakupów (choć te warto planować, ale o tym innym razem). 

4. Nie płać za parkowanie, jeżeli możesz bezpłatnie zaparkować 100 m dalej 

To akurat przemyślenie po ostatnim weekendzie. Pojechaliśmy z moim chłopakiem na stok narciarski, położony na terenie miasta. Przy wjeździe oczywiście budka i pan parkingowy żądający opłaty. Nie mieliśmy ze sobą żadnego sprzętu, chcieliśmy tylko zorientować się w możliwościach. Płatny parking kusił, ale 100 metrów dalej było osiedle mieszkaniowe, a tam sporo wolnych miejsc. Kilka złotych w kieszeni, a drobny spacer na pewno przysłużył się naszemu zdrowiu. Polecam się dobrze rozejrzeć :) 

5. Wymień żarówki na energooszczędne 

W mieszkaniu, które wynajmuję płacimy za prąd co 2 miesiące, natomiast rozliczenie jest 2x do roku. Czyli 2 faktury to tzw. prognozy, a trzecia to faktura rozliczeniowa. Zazwyczaj prognozy jak i faktura rozliczeniowa były podobnej wysokości (około 100 zł za 2 osoby, za 2 miesiące). Na początku zeszłego roku założyłam w swoim pokoju żarówki energooszczędne. Po kilku miesiącach otrzymałam fakturę rozliczeniową opiewająca na zawrotną kwotę 7 złotych :) Dodam, że nic się nie zmieniło w naszym użytkowaniu energii, nie ubyło sprzętów, nie wyjeżdżałyśmy z koleżanką na dłużej :) Jak to możliwe, że z rachunku w okolicach 100 złotych dostałyśmy rachunek na 7?* :) 

Zachęcona tym wynikiem założyłam żarówkę energooszczędną w kuchni. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozliczenie :) 

* Wyliczenia te są bardzo uproszczone i nie były poprzedzone skrupulatną analizą. To po prostu moje obserwacje, co nie zmienia faktu, że przez ostatni rok rachunki za prąd były zdecydowanie niższe niż wcześniej. 

6. Unikaj niepotrzebnych opłat 

Punkt ten sprowadza się w sumie do jednego: zrób porządek wokół siebie. Ogarnij kwestię swoich kont bankowych, abonamentów, subskrypcji, wszystkiego, co zjada Ci złotówki :) 

- Wypisz sobie wszystkie konta i produkty bankowe, które posiadasz, sprawdź czy ponosisz jakieś opłaty za ich prowadzenie. Jeśli tak - skasuj te konta. Dziś jest taka konkurencja na rynku, że bez większego problemu uda Ci się założyć konto bankowe bez żadnych opłat. Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół siebie, poszukać, popytać. Najgorsze to nie mieć świadomości, że płacisz za dane usługi i pozwolić, by pieniądze co miesiąc uciekały Ci z konta. 

- Zadaj sobie pytanie czy przypadkiem nie przepłacasz za telefon. Ja na przykład przepłacam. Mój miesięczny abonament to 69,99 zł. Dziś już wiem, że mogę mieć te usługi taniej. Jak tylko skończy się mój abonament (jeszcze pół roku), żegnam się z obecnym operatorem, bo podobny zakres usług mogę mieć za połowę ceny. Polecam i Wam rozejrzenie się po rynku w celu znalezienia korzystniejszej oferty. Wierność w tej materii nie popłaca. 

- Uważaj na różne usługi dodatkowe, a kończąc współpracę z jakąś firmą upewnij się, że rozliczyliście się w 100%. Mój chłopak przenosił ostatnio telefon z jednej sieci do drugiej. Korzystał wcześniej z jakiegoś programu antywirusowego za 2 zł/mc, kwotę tę doliczano mu do abonamentu. Kiedy zerwał umowę, postanowił upewnić się, że wszystkie jego faktury od poprzedniego operatora są uregulowane. Wiecie co się okazało? Że operator ten wciąż nalicza mu ten abonament za antywirusa, pomimo, że mój chłopak nie jest już ich klientem... I naliczaliby mu tę opłatę każdego miesiaca, gdyby szybko nie zorientował się w temacie i nie poszedł złożyć rezygnacji. Bo przecież program antywirusowy jest na telefon, a nie na połączenia telefoniczne :) 

- A może płacisz za usługi, z których nie korzystasz? Wiele osób zachęconych niską ceną płaci w pracy kilkanaście/kilkadziesiąt złotych za kartę Multisport, podczas gdy ta spokojnie leży sobie w portfelu, w ogóle nieużywana... Warto zrobić rachunek sumienia.

Gratuluję, jeśli dotrwałaś/dotrwałeś do końca :) A jakie są Twoje metody na oszczędzanie? 





Justyna

P.S. Zapraszam również do polubienia mojej strony na Facebooku.


środa, 13 stycznia 2016

Potęga małych kwot, czyli dlaczego 13 groszy ma znaczenie :)

Spotykam się czasem ze stwierdzeniami, że ktoś nie oszczędza, bo zarabia mało i nie ma z czego odłożyć. Co gorsze, spotykam się też z twierdzeniem osób sporo zarabiających, że oszczędzanie (np. na lokatach) jest bez sensu bo mogliby w ten sposób odłożyć zaledwie kilka złotych (a więc nie jest to warte zachodu).

I w ten sposób ostatnio spotkałam w moim otoczeniu ludzi, którzy:

- mają dwie karty do jednego konta (mąż i żona), używają tylko jednej, a płacą za obydwie (średnio 2.99 za sztukę) - niby niewiele ale 2.99 PLN razy 12 miesięcy to 35.88 PLN;

oszczędności całego życia trzymają na podstawowym (nieoprocentowanym) rachunku ROR, chociaż spokojnie mogłyby one pracować na lokacie lub koncie oszczędnościowym - pominę już ryzyko utraty środków w przypadku np. kradzieży karty. Przecież te pieniądze mogłyby zarabiać na siebie i przynosić kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt złotych odsetek miesięcznie;

- niby zarabiają mało i nie mają z czego odłożyć, ale znajdują środki na zakup papierosów/kawę na mieście, itd. - ostatnio na którymś blogu finansowym znalazłam ciekawą myśl - a gdyby się okazało, że za rok będziesz potrzebować pieniędzy na ratującą życie operację kogoś bliskiego, czy nie zmobilizowałbyś się by tę kwotę uzbierać? Na pewno zrobiłbyś wszystko i dał radę. Zatem mówienie, że nie ma się z czego odłożyć jest tylko wymówką usprawiedliwiającą wygodne trwanie w obecnym stanie i niepodejmowanie wysiłku.

Zostałam ostatnio wyśmiana, bo wrzuciłam wolny 1000 zł (którego w danej chwili nie potrzebowałam, ale był mi potrzebny na za tydzień od tamtego czasu) na lokatę 3-dniową. Ile zarobiłam? Po odjęciu podatku Belki całe 13 groszy. Ale odnowiłam lokatę i zarobiłam kolejne 13 :)

Wiem, głupie, niektórym nie chciałoby się ruszyć palca by zrobić przelew. Czy jednak gdybyście znaleźli na ulicy 50 groszy to nie podnieślibyście? A 5 zł? A stówkę?

OK, głupia Justyna, zarobiła 13 groszy w 3 dni, nie warte to wszystko zachodu. Ale wyobraź sobie że:
- masz 10 tysięcy oszczędności
- wrzucając je na 3-dniową lokatę zarobisz 1.30 PLN
- w miesiącu możesz odnowić lokatę 10 razy, co daje już 13 PLN
- rocznie jest to 156 zł, a nawet więcej, bo po każdym odnowieniu odsetki powiększają kapitał

Nie warto? Jestem pewna, że można poszukać lepiej oprocentowanych lokat (ja akurat wykorzystałam to, co miałam pod ręką, gdyż potrzebowałam tych pieniędzy na za tydzień) i czerpać jeszcze większe zyski.

Pamiętam, że gdy w dzieciństwie miałam jakiś cel, potrafiłam odmówić sobie lizaka, by tylko odłożyć 30 groszy do skarbonki i być bliżej celu. Albo gdy szliśmy z rodziną na lody, prosiłam rodziców by dali mi równowartość loda w gotówce, bo chciałam szybciej kupić sobie wymarzoną rzecz (pamietam jak zawzięcie zbierałam na bardzo wówczas modną długą sukienkę do kostek i buty na koturnie) :-)

Szkoda, że czasem ignorujemy małe kwoty, bo to właśnie one budują duże sumy. Dowód? Ostatnio spojrzałam na wydatki z bieżącego miesiąca, a tam już 400 zł wydanych na pierwszy rzut oka nie wiadomo na co. Poza paliwem, wszędzie zakupy po 8, 12 czy 23 złote, z czego mogło się nazbierać tych kilka stówek? A jednak :) Tak samo działa to w przypadku oszczędności. Dlatego pamietajcie, że małe kwoty mają ogromne znaczenie i szczytem głupoty jest ich ignorowanie.

A Wy jaki macie stosunek do oszczędzania "drobiazgów"?






P.S. Jeśli uważasz, że mój wpis jest wartościowy, pomóż mi go rozpropagować wśród swoich znajomych. Oto link do mojego mojego fanpage'a na FB :)


niedziela, 10 stycznia 2016

Kilka wieści z frontu oszczędzania

Witajcie ponownie :)


1/3 stycznia za nami, a zatem czas na szybki look na dotychczasowe wydatki styczniowe - polecam taką weryfikację, by sprawdzić na jakim etapie jesteście i ile pieniędzy pozostało Wam do końca miesiąca.

Niestety, po grudniowym szaleństwie prezentowym (gdyby nie spisywanie wydatków nawet bym nie znała kwoty, jaka na to poszła, a była to kwota monstrualna - muszę kiedyś poświęcić temu osobny wpis, bo warto się uczyć na mojej głupocie), a także konieczności zakupu nowych opon do auta, nie będę w styczniu w stanie za wiele odłożyć. Dlatego ten miesiąc będzie trochę uboższy w oszczędności, ale mam nadzieję, że w lutym nadrobię.

Niestety, w tym miesiącu wydałam już ponad 45 złotych na słodycze... Na szczęście refleksja ta zbiegła się z przeczytaniem u Kai postanowienia o niekupowaniu słodyczy sklepowych. Z dniem dzisiejszym czynię zatem postanowienie, że jedyne słodycze, jakie od tej pory będę jadła to te, którymi będę częstowana. Nie wydam na nie ani grosza więcej ze styczniowego budżetu (no chyba, że będę miała jakieś wyjątkowe sytuacje, jak na przykład wizyta gości). Na przyszłe miesiące chyba ustalę jakiś niewielki limit na słodycze (wiem, że nie dam rady tak zupełnie nic - przynajmniej na razie, może stopniowo się uda).

Chociaż zaliczyłam już w styczniu kilka upadków w dziedzinie finansów, to jednak nie skreślam tego miesiąca - są również pozytywy. Sporo czasu poświęciłam na pogłębianie swojej wiedzy finansowej, na określenie planu działania, a także na przegląd ofert różnych banków na konta osobiste i oszczędnościowe, oraz na lokaty. Uważam, że nie ma lepszej inwestycji niż inwestycja we własną wiedzę. A wiedza w dziedzinie finansów jest bardzo wiele warta, dlatego cieszę się, że ciągle dowiaduję się czegoś nowego :)

Od 6 lat mam konto w mBanku - tylko i jedynie tam. Konto jest za 0 zł pod warunkiem, że miesięcznie dokonam płatności kartą na kwotę 300 zł. Jako że dużo płacę kartą, to warunek ten nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Szybki przegląd różnych ofert pokazał mi, że może warto jednak rozejrzeć się za czymś jeszcze - choćby w ramach testowania.

Rozglądam się więc za jakąś korzystną lokatą, na którą mogłabym wrzucić swoje oszczędności. Póki co są ulokowane na moim koncie mSaver w mBanku, ale wierzę, że można mieć wyższy zysk niż osiągany przeze mnie do tej pory. Jak tylko się na coś zdecyduję i to przetestuję, to niezwłocznie podzielę się z Wami rezultatami.

Całościowe podsumowanie stycznia umieszczę w pierwszych dniach lutego, a tymczasem rozglądam się także za jakimiś alternatywnymi metodami zwiększenia dochodu. Wkrótce pojawi się wpis o tym, że małe kwoty mają wielkie znaczenie (zarówno jeśli chodzi o wydatki, jak i oszczędności).

Dobrego tygodnia i wielu sukcesów, także na polu oszczędzania!
Justyna

P.S. Zapraszam również do polubienia mojego fanpage'a na FB :)

czwartek, 7 stycznia 2016

4 rzeczy, które zamierzam osiągnąć w 2016

Cześć :)

Jako że niedawno rozpoczął się nowy rok, większość z nas myśli o planach noworocznych. Przyznam szczerze, że od kilku lat nie robiłam jakichś specjalnych postanowień - zapał zwykle gasł po kilku tygodniach. W tym roku mam jednak kilka rzeczy, które chciałabym osiągnąć w dziedzinie finansów i nie zamierzam się poddawać :)



Oto one:

1. Zdobędę nowe kwalifikacje

Pracuję w dziale administracji, a zatem zakres moich obowiązków jest bardzo szeroki. Od procesowania ton dokumentów (w mojej firmie to administracja robi wiele rzeczy stricte księgowych), poprzez dbanie o biuro (urządzenie, wyposażenie, naprawy), aż po organizację imprez. Bywa, że mam już dosyć takiego charakteru pracy - ciężko sobie cokolwiek zaplanować, a w dodatku nawet nie zdołam załatwić jednej sprawy, kiedy pojawia się osiem następnych. Czasem mam wrażenie, że moja praca to "użeranie się" z niedotrzymującymi obietnic kontrahentami, administracją biurowca, w którym non stop coś się psuje, niejednokrotnie roszczeniowymi pracownikami i tysiącem innych stron, których interesy ciężko pogodzić. Owszem, czasem daje mi to powera, ale na dłuższą metę jest bardzo męczące i nie chcę wykonywać tej pracy przez całe życie.

Doszłam więc do wniosku, że chciałabym się wyspecjalizować w jakiejś dziedzinie. Nie mówię, że od razu zmienię stanowisko, ale chciałabym coś zrobić w kierunku rozwoju, zwłaszcza, że w mojej firmie są takie możliwości. Ścieżką, która mnie w pewien sposób kręci jest księgowość. Możliwe, że mówię to, bo nie do końca wiem, z czym to się je :) Niemniej, chcę spróbować. Zacznę od kursu w zakresie rachunkowości na poziomie podstawowym. Chcę go rozpocząć jeszcze w pierwszym kwartale. Sądzę, że to pomoże mi zdecydować, czy praca w księgowości rzeczywiście jest dla mnie. A jeśli nawet się okaże, że nie, to zdobyta wiedza bardzo mi się przyda, jako że w codziennej pracy robię sporo rzeczy związanych z księgowością.

2. Ograniczę wydatki na słodycze i jedzenie na mieście

Z prowadzonego przeze mnie zestawienia wydatków (od maja 2015) jasno wynika, że stanowczo za dużo pieniędzy wydaję na słodycze i jedzenie na mieście. Nie chcę tego zredukować do zera (wszak mądre oszczędzanie nie oznacza odmawiania sobie wszystkiego), ale wiem, że przepuszczam w ten sposób zbyt dużo środków. Liczę na to, że podsumowania miesięczne, jakie zamierzam publikować zmuszą mnie do tego, by bacznie przyjrzeć się tym kategoriom i znacznie je uszczuplić.

3. Zaoszczędzę 15 000 zł

W 2015 (startując od 0) udało mi się zaoszczędzić 10 000 zł. Zobaczymy, czy uda mi się podnieść poprzeczkę i zakończyć rok 2016 z oszczędnościami na poziomie 15 000 zł (w sumie 25 000). A może uda się więcej?

4. Nie będę ruszać wypłaty przed rozpoczęciem nowego miesiąca

Już tłumaczę. Zwykle otrzymuję wynagrodzenie za dany miesiąc pod koniec tego miesiąca. Na przykład wypłata za styczeń przyjdzie do mnie prawdopodobnie około 27-28 stycznia. Bardzo często zmuszona jestem do naruszenia kwoty wypłaty jeszcze w tym starym miesiącu, choć idealnie byłoby ją dotknąć dopiero na początku kolejnego. Tak byłoby łatwiej ze względu na mój sposób rejestrowania poniesionych wydatków, ale też świadczyłoby o większej dyscyplinie.

Jestem wielką zwolenniczką zasady "płać najpierw sobie" i zawsze się do niej stosuję, przelewając na konto oszczędnościowe część środków na początku miesiąca. Niestety, czasem potem nie starcza mi do pierwszego i zmuszona jestem naruszyć wypłatę, która przyszła w międzyczasie. Bywa, że do końca miesiąca są jeszcze 4-5 dni, a ja już żyję za "nowe".

Dlatego postanawiam dołożyć wszelkich starań by styczniową wypłatę ruszyć nie wcześniej niż 1 lutego (dotyczy to również kolejnych miesięcy). Muszę zapewne rozsądniej gospodarować swoimi pieniędzmi. Challenge accepted :)


Na ten moment to tyle - myślę, że lepiej ustalić sobie 3-4 realne cele niż 10, których na pewno nie zrealizujemy. A Wy jakie macie postanowienia na 2016?

Powodzenia w ich realizacji!
Justyna

P.S. Jeśli zdecydujesz, że warto śledzić realizację moich postanowień, zapraszam również na mój fanpage na facebooku. Na pewno nie umknie Ci wówczas żaden post!

wtorek, 5 stycznia 2016

Kiedyś oszczędzę ten milion - dzień dobry :)

Witajcie!

Mam na imię Justyna.
Od pewnego czasu interesuję się tematyką oszczędzania, zarabiania oraz inwestowania. Dużo na ten temat czytam, ale także próbuję pewne rozwiązania wdrażać w życie. Chciałabym by ten blog był świadkiem mojej drogi do niezależności finansowej. Planuję zbudować oszczędności, które pozwolą mi bezpiecznie patrzeć w przyszłość oraz zapewnią godziwe życie na odpowiednim poziomie.

Wiem, że plany zapisane mają większą szansę na realizację - stąd chęć pisania bloga. Wiem, że zobowiązanie się do pewnych spraw przed szerszą publicznością bardziej motywuje do wypełniania założonych celów. A uwierzcie, że mam sporo do poprawy :)

Chciałabym by blog ten był w 100% oparty na moich rzeczywistych doświadczeniach i przemyśleniach, a więc będę pisać o tym, co sama przetestuję. Postaram się jak najwierniej oddać moją sytuację i przybliżyć Wam warunki, w jakich funkcjonuję. Nie jestem ekspertem w dziedzinie finansów, ale chcę nim być w przyszłości. Chcę poszerzać swoją wiedzę i wdrażać w życie różne rozwiązania, które doprowadzą mnie do osiągnięcia niezależności finansowej.

Kilka słów o mnie. Mam 27 lat, mieszkam w jednym z miast wojewódzkich, mieszczącym się w pierwszej dziesiątce polskich miast pod względem liczby ludności. Pracuję w dziale administracji pewnej dość dynamicznie rozwijającej się firmy. Zarabiam dość przyzwoicie w porównaniu do zarobków w moim mieście, ale mam poczucie, że mogłabym zawalczyć o więcej. Wynajmuję mieszkanie z koleżanką, ale głęboko myślę nad kupnem swojego mieszkania w ciągu najbliższych 3-4 lat (a może uda się wcześniej?). Jednym z celów mojego oszczędzania jest zgromadzenie jak największego wkładu własnego po to, by uzyskać jak najlepsze warunki kredytu. Od ponad roku jestem w związku z fantastycznym mężczyzną - piszę o tym, bo jego osoba ma duży wpływ na mój styl życia, a co za tym idzie wydatki. Pewnie jeszcze o tym przeczytacie w przyszłych postach.

Gorąco zapraszam Was do czytania, komentowania i do kontaktu :) Z przyjemnością podzielę się z Wami moimi przeżyciami na drodze do miliona :)

Ciepłe pozdrowienia,
Justyna


P.S. Jeśli macie ochotę, zapraszam do polubienia fanpage'a na FB. Na pewno nie umknie Wam wówczas żaden wpis :)